piątek, 18 listopada 2011

Twój kapitan jest rockmanem

Bruce Dickinson - wokalista Iron Maiden często bywa w polsce, jako... zawodowy pilot boeinga!

„Death on the road” to tytuł jednej z płyt brytyjskiej grupy Iron Maiden. Gdyby wokalista Bruce Dickinson zaśpiewał dla żartu „death on the air”, mógłby spowodować bankructwo swojego pracodawcy.

Legendarny weteran sceny heavymetalowej, Bruce Dickinson, od kilku lat jest pilotem Boeinga 757 linii Astraeus Airlines. Jak przyznaje w wielu rozmowach, po ekscesach alkoholowych i hulaszczym trybie życia, dojrzał i postanowił prowadzić się w sposób przykładny i nienaganny. Równocześnie zaczął realizować swoje największe marzenie – postanowił latać zawodowo. Myślał o tym od lat. Bakcyla złapał już jako dziecko, kiedy obserwował pokazy lotnicze, w ramach imprez airshow, które odbywały się niedaleko jego domu w angielskim hrabstwie Nottinghamshire. Dodatkowo wujek Bruce’a był pilotem wojskowym angielskiego RAF-u, o czym z dumą wspominało się w rodzinie. Gdy mały Bruce podrósł, w realizacji pragnień hamowały go skutecznie i odbierały wiarę w siebie wspomnienia szkolnej edukacji. Nie był orłem w naukach ścisłych. Zadowalał się składaniem modeli samolotów i był pewien, że na tym skończy się jego przygoda z lotnictwem.

Być jak John Travolta
Otuchy dodał mu kolega z zespołu, perkusista Nico McBrain, który bezproblemowo przeszedł kurs i w niedługim czasie z dumą zamknął w szufladzie dokument uprawniający do pilotowania samolotów turystycznych. W Dickinsonie odezwała się ambicja i pchnęła go do czynu. Wkrótce i on podołał procedurom i na następne turnee zespołu udał się już jako kapitan Cessny 421.
To mu nie wystarczyło. Im dłużej pilotował malutką Cessnę, tym częściej marzył o przygodzie z wielkimi, komunikacyjnymi maszynami. W rozmowach żartobliwe podkreśla, że pomimo iż odniósł z grupą Iron Maiden spory sukces finansowy, nie stać go aby kupić własnego Boeinga 707, tak jak uczynił to John Travolta.
Nie pozostało więc nic innego, jak szukać zatrudnienia. Wysyłał swoje CV do przeróżnych linii lotniczych, zatajając fakt, że jest wokalistą Iron Maiden. Przypadek chciał, że w 1990 roku za namową swojego znajomego – zawodowego pilota – Dickinson przybył do centrum szkolenia lotniczego na londyńskim Heathrow. Ów kolega miał przejść rutynowe testy w profesjonalnym symulatorze lotów. Bruce usiadł obok niego, aby pełnić na sucho rolę drugiego pilota. Instruktorem, który zezwolił heavymetalowcowi na tę przygodę, był doświadczony kapitan John Mahon, ówczesny dyrektor operacyjny linii British World Airlines. Dickinson radził sobie nadzwyczaj dobrze. Po szkoleniu nawiązała się rozmowa, podczas której Mahon zdradził, iż poszukuje pilotów. Niedługo potem wokalista zasiadł na fotelu pierwszego oficera Boeinga 757 latającego w barwach BWA. Doświadczenie zdobywał w lotach czarterowych z portu Gatwick w Londynie do krajów śródziemnomorskich i zachodniej Afryki.

Życie po śmierci
Przewoźnik upadł po wydarzeniach 11 września 2001 roku. Część ekipy kierwoniczej BWA postanowiła założyć nową linię lotniczą. Wzięto się szybko do pracy i już w styczniu 2002 roku powstał Astraeus, a do współpracy zaproszono również Dickinsona. Dzięki temu mógł płynnie kontynuować swoją karierę pilota. Nie odbyło się to bynajmniej w uznaniu zasług wokalisty na scenie hevymetalowej. Podkreślano, iż w stosunkowo krótkim czasie Bruce nabył wiele umiejętności zawodowych i jest świetnym materiałem na kapitana. I faktycznie w 2007 roku wokalista przesiadł się z prawego na lewy fotel w kabinie pilotów, tym samym zostając oficjalnie dowódcą statku powietrznego.
Tak naprawdę mało osób wsiadając do białego Boeinga 757 w charakterystycznym malowaniu z trzema złotymi gwiazdami na niebieskim ogonie samolotu, zdaje sobie sprawę, że kapitanem będzie legendarny muzyk hevymetalowy. I nawet słysząc z głośnika słowa „This is your captain Bruce Dickinson speaking”, ciężko wpaść na to, że lecimy z kimś więcej niż zwykły kapitan. Patrząc na sytuację z przymrużeniem oka, niemałym przeżyciem dla wrażliwych musi być oddanie swego życia na 2-3 godziny pod dowództwo faceta śpiewającego utwór „Flight of Icarus”, a na dodatek tytułującego jedną z płyt „Life after death”...
Mało osób wie, że Bruce Dickinson gościł w Polsce nie tylko przy okazji koncertów Iron Maiden. Bywał tu również jako pilot. I to nie wyłącznie w barwach macierzystej linii. Pod koniec kwietnia tego roku, rockman zasiadł za sterami boeinga 757 wylizingowanego od Astraeus przez Air Italy Polska. Odbył lot z Warszawy do miejscowości Hurghada (Egipt) oraz kolejny – do Monastiru (Tunezja). Dickinson w grudniu 2007 roku lądował również w podkrakowskich Balicach. Tym razem był to rejs dla British Airways.

Kościotrup w przestworzach
Pod koniec 2007 roku zarząd linii Astereus wpadł na dość kontrowersyjny pomysł. Postanowiono wypromować przewoźnika dzięki Dickinsonowi, a Dickinsona dzięki przewoźnikowi. Od tego czasu flagowy boeing 757 stał się tak zwanym logojetem, czyli samolotem w którym barwy linii lotniczej zastąpiono czym innym. Do tej pory jednymi z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych logojetów były między innymi Austrian Airlines w malowaniu McDonalds, Germanwings reklamujący T-Mobile, czy embraer LOT-u z serduszkiem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wszystkich przyćmił jednak boeing w malowaniu... Iron Maiden. Zespół nazwał go natychmiast Ed Force One, co jest grą słów nawiązująca do kościotrupa i samolotu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nazwa została oficjalnie umieszczona z boku kadłuba, tuż pod brytyjską flagą. Wspomnianego kościotrupa również nie pominięto. Sporych rozmiarów rysunek, z budzącymi grozę czerwonymi oczami, znalazł się tuż obok przedniego wejścia do samolotu. Wzdłuż kadłuba poprowadzono niebiesko-żółty napis z nazwą zespołu. Oczywiście charakterystyczną, agresywną „heavymetalową” czcionką. Całości makabry dopełnia potwór Eddi podobny do mumii, gryzący łańcuch stalowych kajdan w otoczeniu błękitnych błyskawic. Logo Astraeus znalazło skromne miejsce na obudowach silników.
Nawiasem mówiąc samolot dla Air Italy Polska okazał się pechowy. Pod koniec kwietnia maszyna miała dwie awarie w ciągu dwóch dni. Tym samym nie dowiozła polskich turystów na wczasy i wakacje last minute ani do Turcji, ani na Rodos. Za każdym razem piloci zawracali do Warszawy. Za sterami nie było jednak wówczas Dickinsona.
Fani podchodzą do tych wydarzeń z humorem. Uważają, że samolot grupy Iron Maiden nie może zachowywać się normalnie. Jest tak samo niepokorny i zbuntowany jak członkowie zespołu.

Autor Marek Bemben, wytrawny podróżnik i turysta, poleca LAST MINUTE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz